W Bristolu spędziłam prawie rok. Bardzo fajne miasto. Sporo pozwiedzałam i właśnie się zaaklimatyzowałam, a tu kolejna przeprowadzka… Czemu? O tym innym razem. Teraz będzie o atrakcjach turystycznych. W tym poście „tylko” od A do C, bo jest ich naprawdę dużo na początku alfabetu 😉
Ogólnie miasto jest bardzo przyjemne i przyjazne. I ładne. Czuje się luz, miejscami jest elegancko, ale częściej hipstersko (murale jak w Łodzi, graffiti Banksy’ego, niektóre dzielniczki przypominające atmosferą artystyczno-hipsterski Berlin). Miasto ma całkiem niezły klimat. Otoczone malowniczymi, niewysokimi wzgórzami cieszy się lepszą pogodą niż spora część kraju. I są w nim pory roku, nie tak, jak w północnej Walii, o czym pisałam tutaj. A przynajmniej wiosna, jesień i trochę lata. To na plus. Minusem jest układ uliczek, wąskich, pofalowanych (jak niektóre budynki, podłogi…), często jednokierunkowych i słaba komunikacja miejska, co jednak jest typowe dla Anglii poza stolicą (drogo, opóźnienia, ze dwie różne firmy zamiast jednego MPK, na przystankach na rozkładzie nie doczytamy się wszystkich przystanków, więc bez znajomości miasta albo nawigacji jest słabo…). W Bristolu nie ma w nim jakiś powalających atrakcji, więc przyjazd z Polski tylko dla samego Bristolu nie wydaje mi się najlepszą opcją (Bristol, Bath i Cardiff za jednym razem już bardziej), ale jeśli jesteśmy już w pobliżu albo na dłużej w UK, to warto się tu wybrać. Oto dlaczego.
Alfabetyczny przegląd atrakcji turystycznych w Bristolu
Aquarium
Małe i generalnie szału nie ma, ale można, ukradkiem, pogłaskać płaszczkę 😉
Arnos Vale Cemetary
Spodziewałam się jednego z ładniejszych i ciekawszych cmentarzy (na stronie internetowej oferta jest bogata: od przedstawień teatralnych przez śluby po zajęcia z jogi). Zdziwiłam się, że było tam sporo, i to wcale nie najnowszych, polskich grobów. Może takie wrażenie dlatego, że jest oddzielna część katolicka. Sam cmentarz… Hmmm… Nie byłam jeszcze na tak zapuszczonym. Większość grobów znajduje się na wzgórzach prawie całkowicie porośniętych drzewami, pnączami i inną wegetacją… Ten zarośnięty teren jest ogromny w porównaniu z odnowioną częścią cmentarza i jak dla mnie nieszczególnie urokliwy. Może bardziej dla lokalnej fauny. Były nawet tabliczki informujące o tym, że na cmentarzu żyją… borsuki.
Ashton Court
Absolutny hit. Najpiękniejszy park, w jakim w życiu byłam, a trochę ich było… Zaprojektowany przez wybitnego brytyjskiego architekta krajobrazu, Humphry Reptona, robi niesamowite wrażenie. Każde miejsce jest zjawiskowe i piękne. W tej gęstwinie zieleni aż ciężko uchwycić sam budynek w całej okazałości. Skromna próba poniżej.
Nawet resztki drzew wyglądają jak rzeźby i dzieła sztuki. Można wtedy dobrze zrozumieć znaczenie określenia „pomnik przyrody”…
Widok monumentalnych drzew i posiadłości – niezapomniany. Zresztą Ashton Court ma równie imponującą historię, co image. Miejsce po raz pierwszy wspomniane zostało na kartach… Doomsday Book, czyli prawie tysiąc lat temu!
W jednej części parku (deer park) żyją stada jeleni (uwaga, żyją tam też kleszcze!), które stały się stałym elementem posiadłości już w XIV w.! Można spotkać też zające, lisy, ptaki drapieżne.
Blaise Estate
Spory XVIII-wieczny kompleks parkowy z dworem (mansion house), zameczkiem typu folly oraz pozostałościami rzymskiej willi. Kompleks jest jednym z oddziałów Bristol Museum. Przy dłuższym pobycie warto wybrać się tam na romantyczny spacer. Możliwości zwiedzania zabudowań są dość ograniczone, więc lepiej zawczasu je sprawdzić.
Bristol International Baloon Fiesta
Odbywa się co roku w parku Ashton Court. Fiesta trwa kilka dni. Są tłumy ludzi, atrakcje, jak w wesołym miasteczku, można się napić nie tylko piwska, ale też cydru czy wina, a jak jest odpowiednia pogoda, to startują dziesiątki balonów.
Trzeba mieć trochę szczęścia i/albo cierpliwości, bo bez odpowiednich warunków pogodowych nie ma startów. Pewnie dlatego część osób rozbija namioty, bo przeciętnemu człowiekowi nie łatwo zdążyć na starty o 6 rano… Balony robią wrażenie. Jak już zaczną startować, dzieje się to szybko i faktycznie, masowo. Chociaż najbardziej podobał mi się widok kilku balonów przed fiestą nad dzielnicą St George, gdzie mieszkałam. Pojawiały się tak cicho i tajemniczo, że miały w sobie coś… pozaziemskiego 😉
Bristol Museums
Kilka oddziałów, do których wstęp jest darmowy. Oddział główny znajduje się przy budynku Bristol University przy Park Street. Muzeum jak muzeum, trochę historii naturalnej, porcelany, malarstwa, wszystkiego…
Przy porcie Floating Harbour można dość szybko zwiedzić interaktywne i nowoczesne muzeum M Shed poświęcone życiu mieszkańców miasta. Mnie najbardziej podobały się dwa niewielkie oddziały prezentujące domy bogatych Bristolczyków: Georgian House (dom plantatora cukru i handlarza niewolników z końca XVIII w.). Niesamowite wrażenie sprawiają wnętrza oświetlone kryształowymi żyrandolami. Mają w sobie jakąś magię.
Kolejne muzeum, które bardzo polecam to Red Lodge, w którym największe wrażenie robi wspaniałe drewniane wnętrze z czasów Elżbiety I oraz niewielki ogród. Oba te obiekty znajdują się w centrum, zwiedza się je szybko i przyjemnie, więc naprawdę polecam nawet na krótki pobyt w Bristolu. Pozostałe oddziały muzeum to Blaise Estate i archiwum.
Cabot Circus
Centrum handlowe o okrągłym, szklanym dachu. Chociaż byłam w nim już pierwszego dnia po drodze z lotniska i był to mój główny punkt przesiadkowy w centrum, zdjęcia nie zrobiłam. Muszę to nadrobić będąc tam już bardziej turystycznie 😉 Nazwa pochodzi od nazwiska XV-wiecznego żeglarza z Włoch pływającego pod angielską banderą i znanego pod angielską wersją nazwiska, Johna Cabota, odkrywcy Nowej Fundlandii i Labradoru.
Cabot Tower
Wieża zbudowana pod koniec XIX w. w 400-lecie dotarcia Johna Cabota na statku Matthew, którego replikę można oglądać obok M Shed, do Ameryki Północnej. Pisząc to zdanie uświadomiłam sobie, że mam jeszcze ze szkoły (podstawowej, średniej?) nawyk myślenia o XIX w. jako ubiegłym 😀 Muszę się poprawiać pisząc… Może mi się niedługo zmieni, bo właśnie do mnie dotarło, że w tym roku jestem na wiekowym rozdrożu: tyle samo lat spędziłam w XX, co w XXI stuleciu. I tyle samo w obu milleniach 😉
Można z niej podziwiać panoramę miasta. Wieża wznosi się wśród parku na wzgórzu Brandon Hill. Oprócz zrobienia przyjemnego spaceru można pokarmić wiewiórki 😉 Uwaga, konkurencja jest spora i często są przekarmione już w sobotnie przedpołudnie.
Castle Park
To publiczny teren zielony położony bardzo blisko Cabot Circus. Warto wybrać się na spacer do ruin St Peter’s Church.
Są to obecnie mury pozostałe po nalotach Luftwaffe na przełomie 1940 i 1941 r., znanych jako Bristol Blitz. Bristol był piątym najsilniej bombardowanym miastem w UK. W nalotach zniszczone zostały m.in. cztery z bardzo starych i licznych kościołów bristolskich. Te ruiny przypominają mi zniszczone kościoły do dziś widoczne w niemieckich miastach, z najsłynniejszym berlińskim Gedaechtinis Kirche na czele. W Bristolu, jak na brytyjskie realia, do dziś ślady II wojny światowej są do dziś mocno widoczne i to dziedzictwo historyczne jest pielęgnowane. Może to powoduje, że związki z, jak się tutaj mawia, Europą, są w Bristolu silniej odczuwalne niż np. w Walii. Przy St Peter’s Church znajdziemy niewielki, ale bardzo ładny ogród ziołowy i wiewiórki. Oczywiście szare 😉
College Green
Ciekawe miejsce. Znajduje się przy nim m.in. katedra,
siedziba władz miasta
oraz biblioteka główna.
Clifton Suspension Bridge
Imponujących rozmiarów most zbudowany przez chyba najsłynniejszego brytyjskiego inżyniera o ciekawym nazwisku: Isambard Kingdom Brunel. Zaprojektował on też główny dworzec kolejowy w Bristolu: Temple Meads. Budynek dworca robi wrażenie. Ma taki szczególny, angielski urok. Nawet w deszczu czy o zmroku.
Z mostu można podziwiać z niego kanion rzeki Avon (Avon Gorge).
Samo Clifton jest bardzo urokliwą, zieloną dzielnicą. Obecne ukształtowanie zawdzięcza bogatym, XVIII-wiecznym kupcom, którzy budowali tam luksusowe domy. Często budowanych w formie domów szeregowych ułożonych na planie półksiężyca (crescent). Może najsłynniejszy znajduje się w Bath, ale Bristol ma najdłuższy 😉 Zresztą cała dzielnica swoją elegancją i architekturą przypomina mi Bath.
Christmas Steps
Wąska, położona wzdłuż stromych schodów uliczka w centrum miasta. Samo pochodzenie nazwy jest interesujące, a jej historyczno-językowe tajemnicze początki giną w mrokach średniowiecza podobnie jak samej uliczki. Dziś można znaleźć na niej puby i fajne sklepy.
Literka C jest chyba najpopularniejsza, ale to nie koniec atrakcji. Niedługo zapraszam za tydzień na kolejną część relacji ze zwiedzania Bristolu!